Dla przyjaciela
zrobi się wszystko, prawda? Ty zrobiłeś wszystko, co w Twojej mocy. Poruszyłeś
niebo, ziemię i całą resztę. Załatwiłeś najlepszych lekarzy, chciałeś założyć
fundację. Tak bardzo chciałeś, by żyła. By była z Tobą, by cieszyła się życiem.
Dowiedziałeś się, że rokowania nie są dobre. Ale modliłeś się o każdy dzień i
dziękowałeś Bogu, gdy się kończył. Chciałeś, by była z Tobą jak najdłużej.
Pewnego dnia, tuż przed walentynkami, zemdlała. Zabrano ją do szpitala.
Przesiadywałeś przy niej całymi dniami. Modliłeś się o cud.
Cieszyłeś się, gdy
otwierała oczy i patrzyła na Ciebie, czasem szeptała, że bardzo Cię kocha.
Wtedy całowałeś ją i nie chciałeś, by ta chwila się kończyła.
- Jak się czujesz? – pytałeś
z troską w oczach.
- Dobrze – odpowiadała, choć widać było, że była słaba.
Pewnego dnia
polepszyło się. Usiadła na łóżku, śmiała się i rozmawiała normalnie. Czasem
było lepiej, czasem w ogóle nie mówiła nic. Ale wtedy było bardzo dobrze.
Wyniki też były zadowalające, chociaż lekarze kręcili na nie z niedowierzaniem
głowami. Jak to możliwe? Dawali jej tak mało czasu, a teraz rokowania rosły.
Cieszyłeś się każdą
chwilą spędzoną z nią. Wiedziałeś, że pomaga jej fakt, że jesteście
przyjaciółmi, że walczy o to, by nie odejść, bo sama Ci powiedziała, że odkąd
zdobyłeś się na odwagę i wyznałeś jej swoje uczucia, ma dla kogo żyć i nie może
odejść. Jej stan się polepszał, aż pewnego dnia lekarz prowadzący oznajmił Ci,
że stał się cud. Arleta wyzdrowiała. W jej ciele nie było ani jednej komórki nowotworowej.
Co się stało? Nie wiesz do dziś. Każdego wieczora modlicie się razem do Boga,
dziękując Mu za szczęście, jakim Was obdarzył. Masz cudowną żonę, Michale.
Ciesz się tym, póki masz siłę.
Najkrótszy, bo ostatni.
Rodzinnych świąt.