Nic nie wydarzyło się naprawdę.
Całkowita fikcja literacka.

Wszelkie zdjęcia: tumblr.com

czwartek, 25 września 2014

5



   Zima trwała w najlepsze. Śnieg sypał z nieba, jakby mieli go tam nieskończone zapasy. Zaspy na nieodśnieżonych skrawkach Bełchatowa dochodziły nawet do metra. Ludzie powoli zaczynali już zastanawiać się nad wyborem choinki, ozdób świątecznych, wypieków, czy też potraw wigilijnych. Trenowałeś. Bardzo ciężko i bardzo często potrzebowałeś fizjoterapeuty. Coś stało się z Twoim mięśniem czworogłowym uda.
   W końcu zmuszony byłeś wziąć dwa tygodnie urlopu, gdyż postanowiłeś iść w końcu z nogą do lekarza. Arleta przebadała Ci ją wstępnie, ale nie wykryła niczego podejrzanego. Przypuszczała, że to może być naciągnięcie. Bez względu na przyczynę bolało.
      Wigilia zbliżała się nieubłaganie, ale Ty nie planowałeś wyjeżdżać do rodziny. Dostałeś informację, że mama i tata jadą do siostry, na drugi koniec kraju, a Ty z kontuzjowaną nogą nie nadawałeś się zbytnio do podróży. Arleta również nie zdawała się wybierać do rodziny, ale kompletnie nie miałeś pomysłu czemu. Leżąc w łóżku z wyciągniętą nogą, ćwicząc ją ostrożnie, zastanawiałeś się nad tym.
     A kiedy już nadszedł dzień, w którym każdy powinien być ze swoją rodziną, świętować i zapomnieć o problemach, Arleta oznajmiła, że od nowego roku już nie będzie pracować z Twoim klubem.
 - Dlaczego? – spytałeś, wstając z posłania?
 - Bo ja tak dłużej nie umiem – odparła, po czym zamknęła się w swoim pokoju, z którego wyszła dwie godziny później z zapuchniętymi od płaczu oczami.
      Nie miałeś czasu zastanawiać się, co się stało, ona  nie wyglądała, jakby chciała Ci powiedzieć. Do wieczora zostało niewiele ponad pięć godzin, a w Waszej lodówce poza światłem były jeszcze tylko półki. Ubrałeś się ciepło, gdyż mróz trzaskał na dworze, wziąłeś kluczyki i postanowiłeś udać się na jakieś, chociażby małe, zakupy.
      Po powrocie zastałeś ją, siedzącą na kanapie, zawiniętą w koc, czytającą książkę. Odłożyłeś wszystkie produkty na swoje miejsce, po czym wszedłeś do salonu. Chrząknąłeś cicho, ale chyba tego nie usłyszała. Podszedłeś trochę bliżej.
- Lecia, co się dzieje? – popatrzyłeś na nią niepewnie.
- A co ma się dziać? – odpowiedziała zachrypniętym głosem, jakby jeszcze kilka minut temu płakała.
- Widzę po tobie, że coś się dzieje. Płakałaś.
     Ale, gdy nie odpowiedziała, postanowiłeś że dzisiaj jej powiesz wszystko. Miała prawo wiedzieć, jakim uczuciem ją darzyłeś, a może i ona zechce powiedzieć, co ją trapi.
- Misiu – ostatni raz nazwała cię tak, gdy się z nią żegnałeś. – Głupio mi, że ci siedzę na głowie.
- Przecież już o tym rozmawialiśmy. Nie ma problemu, miło mieć współlokatorkę.
      Popatrzyła na Ciebie i od razu wiedziałeś, że coś jeszcze chce powiedzieć. Nie wiedziałeś, co, ale liczyłeś, że się przełamie. Jeśli to jakiś problem, to na pewno pomożesz jej go rozwiązać.

 Miałam trochę wolnego, więc oto jest.

4 komentarze:

  1. Szczerość za szczerość. Jeszcze się okaże, że powiedzą sobie to samo :) Mam nadzieję, że jednak Arleta nie ucieknie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wątpię, by Arleta była w stanie powiedzieć prawdę, by wyjawiła ją Michałowi od tak, w przypływie wigilijnych emocji i wzruszeń daną chwila. Ale może wydarzy się coś innego, może będzie to przełomowy moment?
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech Michał zachowa się jak facet i powie pierwszy co mu leży na sercu, albo kto:):):):

    OdpowiedzUsuń